ciasteczka

piątek, 1 października 2010

#43 Halloween Month: Dracula



Kilka razy już wspominałem o tym, że czas zwiększyć częstotliwość postowania, ale jak zwykle zawalałem sprawę. Tym razem kolejna okazja do dania ciała. A więc do rzeczy...

Zaczął się październik. Dla Amerykańców skończy się on wielką bibą pod nazwą Halloween. Będą gry, zabawy i swawole. Będą wielkie dynie z wyciachanymi gałami, a dziecki przebrane za co bądź, będą przemierzać amerykańskie ulice by od domu do domu by wcielać w życie tradycję "trick or treat". Popkulturowo zaś to święto horroru w każdej postaci. Filmy, książki, komiksy... Do wyboru do koloru. Ci, których nie owładnęła "zmierzchowa" mania przypomną sobie o kultowych ekranizacjach Universala i Hammera: o Draculi, Wilkołaku i im podobnych. A może przypomną sobie o koszmarnych produkcjach klasy C, gdzie w budźecie brakowało pieniędzy nie tylko na efekty specjalne, ale i na gaże aktorskie. Tak czy inaczej w niejednym domu 31 października będzie organizowany maraton filmów spod znaku grozu.

Dla mnie październik na blogu też będzie halloweenowy. Przez cały miesiąc będę wrzucał rysunki z kultowymi postaciami grozy: od klasycznych potworów po seryjnych morderców spod znaku slasherów. Jak starczy samozaparcia to tak dzień w dzień. Może uda się wyłuskać 31 postów. Rysunki bedą raczej w tonacji humorystycznej. Początkowo planowałem zrobić to bardziej serio (w duchu prawdziwych fanartów), ale w ten sposób jest większa pewność, ze się wyrobię. Kto wie, jeśli w tym roku się uda to może w przyszłym wrócę do pierwotnej koncepcji.

Tak więc zaczynamy.

Jako pierwszy sam książę ciemności. A właściwie hrabia. Dracula. Najlepszy produkt eksportowy Rumunii, ale spopularyzowany przez Angoli (Bram Stoker), a później przez Amerykanów (Hollywood). W kinie pojawiał się wielokrotnie, ale tylko dwie kreacje mają prawo zostać zapamiętane przez potomnych: Bela Lugosi i Christopher Lee. Ten pierwszy właściwie nigdy nie uwolni się od swojego wampirzego emploi, co nie może dziwić skoro nawet w prywatnym życiu sypiał w trumnie. Dzisiaj postać wampira została brutalnie zgwałcona przez chorobę którą lubię nazywać "pattisonizmem" (ewentualnie "edwardocullenizmem"). Miliony nastolatek marzą bardziej o przytuleniu się do serca wampira niż o przebiciu go osikowym kołkiem. Trup van Helsinga przewraca się w grobie. Jeżeli już mam znaleźć jaką pomysłową interpretację wampira to nie szukałbym jej w książkach pani Meyer tylko podczas seansu Ulicy Sezamkowej, czego dowodem jest ten uroczy filmik.




A i jeszcze trailer do oryginalnego Draculi z 1931 roku. Lugosi mówiący "I am Dracula" to absolutne mistrzostwo.





1 komentarz:

menu-kluski pisze...

koszmarne produkcje klasy C? jak śmiesz,to jest dopiero zabawa